Spojrzałam na zegarek. Siódma. Pora zaczynać nauki. Podniosłam się z łóżka i poszłam do garderoby. Wzięłam czarne leginsy, białą koszulkę, szarą bluzę do połowy uda i białe adidasy za kostki. Włosy związałam w koński ogon i zeszłam wolnym krokiem na dół. Skierowałam się do gabinetu i z szafki biurka wyjęłam małą szkatułkę z jasnego drewna.
Zawartość szkatułki wzięłam do ręki i poszłam do salonu. Zastałam tam wszystkich. A mówiąc wszystkich, mam na myśli swoje siostry i każdego z Cullenów. Małą buteleczkę rzuciłam Jasperowi. Odruchowo ją złapał i zaczął obracać w palcach, przyglądając się temu dziwnie.
- Co to? - spytał po chwili.
- Mieszanina ziół. Wypij to i bez gadania. Ja idę zrobić trochę miejsca na zewnątrz.
Wyszłam z domu i spojrzałam na las, który chwile później zaczął płonąć… Skupiłam się, żeby ogień nie wymknął mi się spod kontroli. Po wypaleniu kilkudziesięciu drzew, postanowiłam ugasić ogień. Powstał silny wiatr i zaczął padać potężny deszcz. Nie minęło kilka minut, a po wielkich płomieniach, nie zostało nawet śladu.
Odwróciłam się na pięcie i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wszyscy stoją na zewnątrz, oprócz Jaspera i moich sióstr.
- To było fascynujące - odparł Carlisle.
- Dziękuję.
Z salonu doszedł mnie głośny krzyk Jaspera. Zaczęło się. Cullenowie szybko zniknęli w środku, a ja wolno poszłam za nimi. W salonie zobaczyłam leżącego Jaspera i pochylającego się nad nim Carlisle'a.
- Przejdź, Carlisle - doktor mnie posłuchał, a ja zwróciłam się do Alice - Wiesz co masz robić?
Wampirzyca skinęła głową i niczym błyskawica wyleciała z salonu. Pomogłam Jasperowi wstać i razem wyszliśmy na zewnątrz. Złapałam blondyna za ramiona i spojrzałam prosto w oczy.
- Wiem, że czujesz niewyobrażalne pragnienie - zaczęłam - Ale to siedzi w twojej głowie.
Dołączyła do nas Alice z przenośną turystyczną lodówką. Otworzyła ją i wyjęła jeden worek z czerwonym płynem w środku. Rosalie podała jej szklankę i chochlik przelał zawartość torebki do naczynia. Dotarł do mnie zapach ludzkiej krwi i do Jaspera również.
Blondyn padł na kolana i zarył paznokciami i o ziemię, pozostawiając głębokie ślady.
- Weźcie to stąd! - warknął Emmett.
Spojrzałam na niego wilkiem.
- To dla jego dobra! Musi teraz cierpieć, aby później żyć normalnie!
- Dla jego dobra?! - oburzył się - Katowanie go ma być dla jego dobra?!
Chciałam coś powiedzieć, ale w tej samej chwili, Jazz zerwał się na równe nogi i ruszył w kierunku Alice. Szybko zastąpiłam mu drogę i kopnęłam w brzuch. Wampir wyleciał na kilkadziesiąt metrów. Podbiegłam do niego szybko.
- Majorze Whitlock, dasz radę. Wierzę w to. Skup się na czymś innym. Pomyśl, że ta krew może należeć do kogoś kogo kochasz. Na pewno nie chciałbyś tej osoby skrzywdzić. Nie skupiaj się na krwi. Wiem, że twoje pragnienie jest ogromne, ale to tylko siedzi w twojej głowie. Pomyśl o czymś przyjemnym. Na pewno dasz radę. Ja to wiem.
- Pragnienie jest zbyt silne, Bello! - krzyknął - Ta mieszanina spowodowała, że myślę tylko o krwi. Tylko o krwi! O niczym innym!
- Wiem to, Jazz. Ale pomyśl tylko… Teraz trochę pocierpisz, ale za kilka dni normalnie pójdziesz do szkoły i nie będziesz musiał się pilnować. Twoje życie może stać się w końcu normalne. Oczywiście jeśli chcesz, możemy przestać.
- Nie. Dam radę.
Spojrzałam znacząco na Rosalie, a ta pokiwała głową. Jasper odskoczył ode mnie jak oparzony, ale ja zaczęłam iść w jego stronę. Moja siostra sprawiła, że jego oczami wyglądam teraz jak człowiek, płynie we mnie słodka krew i bije serce.
- Bello! - jęknął - Odejdź. Nie chcę cię skrzywdzić.
Nie posłuchałam. Zrobiłam jeszcze kilka kroków w jego stronę i wytworzyłam tarczę fizyczną, obejmującą naszą dwójkę. Uniemożliwiłam tym Jasperowi ruchy. Z każdym kolejnym krokiem, tarcza robi się mniejsza. W końcu stanęłam przed wampirem. Ten chciał uciec, ale tarcza mu na to nie pozwoliła.
Wytworzyłam wiatr, który zawiał w stronę Jaspera. Blondyn warknął głośno.
- Błagam, Bello! Przestań! To nie do wytrzymania!
- Jazz… - zaczęłam łagodnie - Musisz. Nie pozwolę, aby mój przyjaciel każdego dnia cierpiał. Dopiero po opanowaniu w pełni samokontroli, zobaczysz co to znaczy wieść normalne życie, bez powstrzymywania się.
Blondyn przez kilka minut patrzył mi prosto w oczy, a po chwili uśmiechnął się szeroko.
- Nie skrzywdzę cię, Isy - odparł.
Wzmocniłam powiew powietrza, skierowany wprost na Jaspera, ale ten ani drgnął. Uśmiechnęłam się i opuściłam tarczę. Spojrzałam znacząco na Rosalie, a ta zrezygnowała ze swojego daru. Alice niczym błyskawica znalazła się obok nas ze szklanką w ręku. Jasper natychmiast zareagował. Rzucił się na moją siostrę, przewracając ją i wylewając zawartość szklanki.
Złapałam Jaspera za ramię i pociągnęłam, jednocześnie wyrzucając na kilka metrów.
- Na dziś koniec! - warknęłam - Nic dziś nie wskóram. Idę się przejść.
Weszłam do lasu i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Po kilku kilometrach znalazłam ładną polanę. Idealnie okrągłą. Usiadłam po samym środku i zamknęłam oczy. Zaczęłam napawać się ciszą, którą chwile później przerwał odgłos biegu wampira. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Edwarda.
- Cześć - powiedziałam.
Położyłam się na trawie, a ręce położyłam nad głową.
- Jasper myśli, że jest beznadziejny, bo nie może opanować pragnienia. Ciągle ćwiczy z twoimi siostrami, ale nie idzie im tak dobrze jak tobie.
- Mi wcale nie poszło dobrze - zaprotestowałam - To, że opanował się, przed zabiciem mnie, to nic. Ale i tak nie wytrzymał, kiedy zobaczył krew. Będę musiała zastosować inne środki.
- Inne, czyli jakie?
Westchnęłam głośno.
- Tego jeszcze nie wiem, ale na pewno coś wymyślę. Oczywiście mogę zastosować hipnozę, ale chcę, aby Jasper sam się tego nauczył. To mu jakoś pomoże. I niech się nie obwinia, że idzie mu beznadziejnie. Przez wiele lat pił ludzką krew, więc nie dziwię mu się, że ma takie trudności z samokontrolą.
- Dlaczego chcesz mu pomóc? - spytał Edward.
Otworzyłam oczy i usiadłam. Wampir podszedł do mnie i usiadł na trawie.
- Jasper jest był i nadal jest moim przyjacielem. Nie chcę, żeby się męczył.
- No, proszę… - zaśmiał się - Słynna Isabella Marie Swan się o kogoś troszczy.
Uśmiechnęłam się szeroko, pokazując rząd białych i prostych zębów.
- Myślicie, że jestem jakąś wredną suką, która zabija każdego wampira, którego spotka na swojej drodze. Zabiłam dużo wampirów. Nie przeczę. Ale dbam o swoją rodzinę i przyjaciół. A Jasper jest moim przyjacielem. Nigdy wam o mnie nie mówił?
- Nie - zaprzeczył - Czasem myślał o pewnej wampirzycy, dzięki której jest jaki jest, ale nigdy nie wspominał jej wyglądu i imienia. Zawsze starałem się dowiedzieć o kim myślał, ale mówił tylko, że to stara przyjaciółka.
Zamyślił się na moment, a później wybuchł śmiechem.
- Co cię tak bawi? - spytałam.
- Przypomniało mi się pewne zdarzenie. Jakieś dziesięć lat temu, Emmett powiedział, że chciałby cię spotkać i się z tobą zmierzyć. Na to nasz Jazz warknął i zaczął się wydzierać, że jest debilem, kretynem, idiotą i tym podobne. Dziwiłem się czemu. Teraz już wiem.
- Nie ocenia się ludzi po pozorach, Edwardzie - powiedziałam, uśmiechając się blado.
- Ale nie uważasz, że to nie są pozory? - powiedział poważniejąc - Nie było miesiąca, żeby nie było słychać o zabójstwie jakiegoś wampira, poprzez ciebie. Zasłużyłaś sobie na taką opinię.
Spojrzałam na niego spode łba.
- To na jaką opinię sobie zasługuję, a jaką mam to dwie inne sprawy. Wracam do Jaspera, bo zaraz komuś stanie się krzywda.
Wstałam i w błyskawicznym tempie ruszyłam przed siebie. Po kilku minutach, wyskoczyłam z lasu na polanę przed domem. Zauważyłam, że Jasper siedzi na ziemi i z całych sił stara się nie wypić krwi ze szklanki, którą ciągle trzyma Alice. Zaczęłam się temu przyglądać. Twarz blondyna wykrzywił grymas i rzucił się w stronę Alice. Rosalie złapała go w pasie i wyrzuciła w powietrze. Jasper padł na ziemię z głośnym łomotem.
Podeszłam do trójki i uśmiechnęłam się blado do przyjaciela.
- Musimy zastosować inną taktykę.
Z lasu wyskoczył Edward i dołączył do rodziny, siedzącej na schodkach werandy.
- Jaką? - spytał Jazz.
- Chodź.
Wszyscy ruszyli za mną. Skierowaliśmy się do pokoju Jaspera. Podeszłam do blondyna i położyłam mu ręce na ramionach. Spojrzałam prosto w oczy i poczułam jak moje własne zakrywa przezroczysta warstwa.
- Wyjdźcie wszyscy - powiedziałam, odrywając wzrok od blondyna.
Nikt się nie sprzeciwił. Po kilku sekundach zostałam tylko z Jasperem. Ponownie spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Wybacz, ale muszę to zrobić - powiedziałam - Od tej chwili jedynym zapachem, który czujesz, to zapach krwi. Nic poza ludzką krwią. Tylko to czujesz.
Gdy tylko skończyłam mówić, przezroczysta warstwa zniknęła, a mój przyjaciel zamrugał gwałtownie i wstrzymał oddech. Posłałam mu współczujące spojrzenie i wyszłam, zostawiając go tam samego.
Zeszłam na dół i usiadłam w salonie, wraz z siostrami i resztą Cullenów. Na górze, a dokładniej w pokoju Jaspera, rozległ się głośny trzask. Jego rodzina wstała i pędem ruszyli w stronę pokoju wampira. Szybkim ruchem zastąpiłam im drogę.
- Nie idźcie tam - powiedziałam - Musi zostać sam.
- Bello, co mu zrobiłaś? - spytała z zaniepokojeniem Esme.
- Zahipnotyzowałam - wyjaśniłam - Czuje tylko zapach ludzkiej krwi. Nic więcej. Wiem, że to są dla niego tortury, ale inaczej się nie da. Za kilka dni przestanie mu to przeszkadzać. Będzie mógł żyć normalnie. Nie będzie musiał się zadręczać. Zaufajcie mi.
- Może oszalałem… - zaczął Emmett - Ale ci zaufam. Kto pomyślał… ufać Isabelli Marie Swan.
Zaśmiałam się.
- Zobaczysz… nie jestem taka za jaką mnie mają.
- Już to widzę - uśmiechnął się łobuzersko - Skoro taka nie jesteś, to czemu torturujesz mojego brata?
Na moje usta wkroczył złośliwy uśmieszek. Dawno z nikim nie żartowałam. Coś czuję, że bardzo polubię Emmetta. Podeszłam do wampira.
- Wiesz… tortury to moje hobby - powiedziałam żartobliwie.
Osiłek udał przerażenie i po chwili zaczął się śmiać, ale zaraz przestał, bo usłyszeliśmy bardzo głośny krzyk Jaspera. Po chwili blondyn znalazł się w salonie i spojrzał na mnie błagalnie.
- Błagam! Przestań! - jęknął - Ja nie wytrzymam!
Spojrzałam na niego smutno.
- Wybacz. Nie mogę tego zrobić. To dla twojego dobra. Obiecałam, że ci pomogę i tak zrobię.
Poczułam straszny gniew, spowodowany tym, że nie mogę w normalny sposób pomóc przyjacielowi, tylko skazuję go na tortury.
Isabella Marie Swan jest zbyt dumna, żeby po prostu zastosować hipnozę! Musi się pochwalić przed wszystkimi, że potrafi komuś pomóc! Jestem egoistką!
Odwróciłam się szybko i zacisnęłam dłonie w pięści. Zamknęłam oczy, żeby nikt nie widział co się ze mną dzieje. Otóż gdy jestem zła, poprzez mój dar, moje oczy się zmieniają. Wygląda to tak, jakby płonęły w nich ognie. Z tego co mówiły moje siostry, dopiero wtedy wyglądam na naprawdę groźną, ale to nie wszystko… Mogę coś podpalić. I nie ważne czy to przedmiot czy człowiek… Wzięłam kilka głębokich wdechów, lecz to nie pomogło.
Wypadłam na zewnątrz i otworzyłam oczy. Las natychmiast zapłonął.
- Bello! - usłyszałam krzyk Alice - Proszę, uspokój się! Błagam cię, Bello!
- Co się dzieje? - odezwał się Carlisle.
- Bella musiała wpaść w złość. Kiedy tak jest, jej oczy płoną i wszystko na co spojrzy, płonie. Czasem trudno zapanować nad nią. Nigdy do niej nie podchodzimy, bo możemy zginąć.
Ogarnęła mnie jeszcze większa złość. Ile to już razy wpadałam w gniew? Ile razy narażałam siostry na niebezpieczeństwo? Dlaczego do cholery nie potrafię tego opanować?! Dlaczego?!
Płomienie wystrzeliły do góry. Nagle poczułam silne ramiona obejmujące mnie w talii. Zamknęłam oczy i zaczęłam się szarpać, lecz na marne.
- Spokojnie, Bello - powiedział Jasper, tuż przy moim uchu - Uspokój się.
Zaraz, zaraz… Jak Jasper dał radę mnie złapać, skoro czuje zapach ludzkiej krwi? Gniew minął momentalnie, więc otworzyłam oczy. Spojrzałam na las i zamarłam. Wypaliłam kilkaset drzew. Wyplątałam się z objęć wampira i skupiłam się na ugaszaniu ognia. Nie ma co… Zanim ten las się odbuduje, miną wieki. Dobra, później się tym zajmę…
- Musimy porozmawiać - oznajmiłam i pociągnęłam Jaspera za sobą w las.
Szybko znalazłam tą polankę, na której byłam wcześniej. Usiedliśmy na samym środku łąki. Spojrzałam Jasperowi w oczy.
- O czym myślisz? - spytałam.
- Zastanawiam się o czym chcesz ze mną rozmawiać - wyjaśnił bez chwili namysłu.
- O czym jeszcze?
- Do czego dążysz, Isy? - zdziwił się.
Obdarzyłam przyjaciela szerokim uśmiechem.
- Nie spodziewałam się, że tak szybko pójdzie, ale… moje gratulacje. Nie będę cię już torturowała. Zakończyłeś właśnie naukę samokontroli.
Wampir się zdziwił, a później wciągnął gwałtownie powietrze. Spojrzałam mu w oczy i poczułam jak moje własne, zakrywa niewidzialna powierzchnia.
- Nie czujesz już zapachu krwi - zaczęłam i postanowiłam mu trochę pomóc - Twoja samokontrola jest już opanowana. Ludzka krew ci nie przeszkadza…
Jasper drgnął, a z moich oczu zniknęła niewidzialna warstwa.
- Dziękuję, Bello - powiedział.
- Nie ma za co. W końcu jesteś moim przyjacielem.
Wstałam szybko i razem wróciliśmy do pozostałych. Jasper wszedł do domu, żeby poinformować wszystkich, że już ma opanowaną samokontrolę, a ja usiadłam na trawie. Wbiłam palce w ziemię i zamknęłam oczy.
Zaczęłam skupiać się na otaczającym mnie lesie. Usłyszałam miliony szelestów, odgłosy rozrywającej się ziemi, pod wpływem wzrostu drzew.
Po pół godzinie otworzyłam oczy i szeroko się uśmiechnęłam. Las wygląda dokładnie tak, jak przed moim napadem złości. Wstałam z ziemi i otrzepałam spodnie. Odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu.
W salonie, Emmett pogrążył się w rozmowie z Rose, Jasper z Alice, a Edward zajął się oglądaniem telewizji. Zdziwiło mnie, że nie ma doktora i jego żony, ale najwyraźniej tak się zajęłam odbudowywaniem lasu, że nie zauważyłam, kiedy pojechali.
Nagle oczy Alice zaszły mgłą, ale już po chwili na jej twarz wkroczył szeroki uśmiech.
- Będziecie mieli gości - oznajmiła.
-------------------------------------------------------------------
No to jest i rozdział trzeci :D mam nadzieję, że się podoba, bo mi nie :( Jak zwykle spaprałam sprawę! A miałam się postarać :( Ehh... Postaram się z następnym rozdziałem :D
Jak myślicie? Kto jest tymi tajemniczymi gośćmi? Powiem, że piątka wampirów :) W tym dziewczyna, która jest zakochana w naszej wiewiórce :D Tzn. w Edwardzie :)
No to proszę was o szczere komentarze :D I żeby ich było jak najwięcej :)
Buziole kochani! :*
Zawartość szkatułki wzięłam do ręki i poszłam do salonu. Zastałam tam wszystkich. A mówiąc wszystkich, mam na myśli swoje siostry i każdego z Cullenów. Małą buteleczkę rzuciłam Jasperowi. Odruchowo ją złapał i zaczął obracać w palcach, przyglądając się temu dziwnie.
- Co to? - spytał po chwili.
- Mieszanina ziół. Wypij to i bez gadania. Ja idę zrobić trochę miejsca na zewnątrz.
Wyszłam z domu i spojrzałam na las, który chwile później zaczął płonąć… Skupiłam się, żeby ogień nie wymknął mi się spod kontroli. Po wypaleniu kilkudziesięciu drzew, postanowiłam ugasić ogień. Powstał silny wiatr i zaczął padać potężny deszcz. Nie minęło kilka minut, a po wielkich płomieniach, nie zostało nawet śladu.
Odwróciłam się na pięcie i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wszyscy stoją na zewnątrz, oprócz Jaspera i moich sióstr.
- To było fascynujące - odparł Carlisle.
- Dziękuję.
Z salonu doszedł mnie głośny krzyk Jaspera. Zaczęło się. Cullenowie szybko zniknęli w środku, a ja wolno poszłam za nimi. W salonie zobaczyłam leżącego Jaspera i pochylającego się nad nim Carlisle'a.
- Przejdź, Carlisle - doktor mnie posłuchał, a ja zwróciłam się do Alice - Wiesz co masz robić?
Wampirzyca skinęła głową i niczym błyskawica wyleciała z salonu. Pomogłam Jasperowi wstać i razem wyszliśmy na zewnątrz. Złapałam blondyna za ramiona i spojrzałam prosto w oczy.
- Wiem, że czujesz niewyobrażalne pragnienie - zaczęłam - Ale to siedzi w twojej głowie.
Dołączyła do nas Alice z przenośną turystyczną lodówką. Otworzyła ją i wyjęła jeden worek z czerwonym płynem w środku. Rosalie podała jej szklankę i chochlik przelał zawartość torebki do naczynia. Dotarł do mnie zapach ludzkiej krwi i do Jaspera również.
Blondyn padł na kolana i zarył paznokciami i o ziemię, pozostawiając głębokie ślady.
- Weźcie to stąd! - warknął Emmett.
Spojrzałam na niego wilkiem.
- To dla jego dobra! Musi teraz cierpieć, aby później żyć normalnie!
- Dla jego dobra?! - oburzył się - Katowanie go ma być dla jego dobra?!
Chciałam coś powiedzieć, ale w tej samej chwili, Jazz zerwał się na równe nogi i ruszył w kierunku Alice. Szybko zastąpiłam mu drogę i kopnęłam w brzuch. Wampir wyleciał na kilkadziesiąt metrów. Podbiegłam do niego szybko.
- Majorze Whitlock, dasz radę. Wierzę w to. Skup się na czymś innym. Pomyśl, że ta krew może należeć do kogoś kogo kochasz. Na pewno nie chciałbyś tej osoby skrzywdzić. Nie skupiaj się na krwi. Wiem, że twoje pragnienie jest ogromne, ale to tylko siedzi w twojej głowie. Pomyśl o czymś przyjemnym. Na pewno dasz radę. Ja to wiem.
- Pragnienie jest zbyt silne, Bello! - krzyknął - Ta mieszanina spowodowała, że myślę tylko o krwi. Tylko o krwi! O niczym innym!
- Wiem to, Jazz. Ale pomyśl tylko… Teraz trochę pocierpisz, ale za kilka dni normalnie pójdziesz do szkoły i nie będziesz musiał się pilnować. Twoje życie może stać się w końcu normalne. Oczywiście jeśli chcesz, możemy przestać.
- Nie. Dam radę.
Spojrzałam znacząco na Rosalie, a ta pokiwała głową. Jasper odskoczył ode mnie jak oparzony, ale ja zaczęłam iść w jego stronę. Moja siostra sprawiła, że jego oczami wyglądam teraz jak człowiek, płynie we mnie słodka krew i bije serce.
- Bello! - jęknął - Odejdź. Nie chcę cię skrzywdzić.
Nie posłuchałam. Zrobiłam jeszcze kilka kroków w jego stronę i wytworzyłam tarczę fizyczną, obejmującą naszą dwójkę. Uniemożliwiłam tym Jasperowi ruchy. Z każdym kolejnym krokiem, tarcza robi się mniejsza. W końcu stanęłam przed wampirem. Ten chciał uciec, ale tarcza mu na to nie pozwoliła.
Wytworzyłam wiatr, który zawiał w stronę Jaspera. Blondyn warknął głośno.
- Błagam, Bello! Przestań! To nie do wytrzymania!
- Jazz… - zaczęłam łagodnie - Musisz. Nie pozwolę, aby mój przyjaciel każdego dnia cierpiał. Dopiero po opanowaniu w pełni samokontroli, zobaczysz co to znaczy wieść normalne życie, bez powstrzymywania się.
Blondyn przez kilka minut patrzył mi prosto w oczy, a po chwili uśmiechnął się szeroko.
- Nie skrzywdzę cię, Isy - odparł.
Wzmocniłam powiew powietrza, skierowany wprost na Jaspera, ale ten ani drgnął. Uśmiechnęłam się i opuściłam tarczę. Spojrzałam znacząco na Rosalie, a ta zrezygnowała ze swojego daru. Alice niczym błyskawica znalazła się obok nas ze szklanką w ręku. Jasper natychmiast zareagował. Rzucił się na moją siostrę, przewracając ją i wylewając zawartość szklanki.
Złapałam Jaspera za ramię i pociągnęłam, jednocześnie wyrzucając na kilka metrów.
- Na dziś koniec! - warknęłam - Nic dziś nie wskóram. Idę się przejść.
Weszłam do lasu i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Po kilku kilometrach znalazłam ładną polanę. Idealnie okrągłą. Usiadłam po samym środku i zamknęłam oczy. Zaczęłam napawać się ciszą, którą chwile później przerwał odgłos biegu wampira. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Edwarda.
- Cześć - powiedziałam.
Położyłam się na trawie, a ręce położyłam nad głową.
- Jasper myśli, że jest beznadziejny, bo nie może opanować pragnienia. Ciągle ćwiczy z twoimi siostrami, ale nie idzie im tak dobrze jak tobie.
- Mi wcale nie poszło dobrze - zaprotestowałam - To, że opanował się, przed zabiciem mnie, to nic. Ale i tak nie wytrzymał, kiedy zobaczył krew. Będę musiała zastosować inne środki.
- Inne, czyli jakie?
Westchnęłam głośno.
- Tego jeszcze nie wiem, ale na pewno coś wymyślę. Oczywiście mogę zastosować hipnozę, ale chcę, aby Jasper sam się tego nauczył. To mu jakoś pomoże. I niech się nie obwinia, że idzie mu beznadziejnie. Przez wiele lat pił ludzką krew, więc nie dziwię mu się, że ma takie trudności z samokontrolą.
- Dlaczego chcesz mu pomóc? - spytał Edward.
Otworzyłam oczy i usiadłam. Wampir podszedł do mnie i usiadł na trawie.
- Jasper jest był i nadal jest moim przyjacielem. Nie chcę, żeby się męczył.
- No, proszę… - zaśmiał się - Słynna Isabella Marie Swan się o kogoś troszczy.
Uśmiechnęłam się szeroko, pokazując rząd białych i prostych zębów.
- Myślicie, że jestem jakąś wredną suką, która zabija każdego wampira, którego spotka na swojej drodze. Zabiłam dużo wampirów. Nie przeczę. Ale dbam o swoją rodzinę i przyjaciół. A Jasper jest moim przyjacielem. Nigdy wam o mnie nie mówił?
- Nie - zaprzeczył - Czasem myślał o pewnej wampirzycy, dzięki której jest jaki jest, ale nigdy nie wspominał jej wyglądu i imienia. Zawsze starałem się dowiedzieć o kim myślał, ale mówił tylko, że to stara przyjaciółka.
Zamyślił się na moment, a później wybuchł śmiechem.
- Co cię tak bawi? - spytałam.
- Przypomniało mi się pewne zdarzenie. Jakieś dziesięć lat temu, Emmett powiedział, że chciałby cię spotkać i się z tobą zmierzyć. Na to nasz Jazz warknął i zaczął się wydzierać, że jest debilem, kretynem, idiotą i tym podobne. Dziwiłem się czemu. Teraz już wiem.
- Nie ocenia się ludzi po pozorach, Edwardzie - powiedziałam, uśmiechając się blado.
- Ale nie uważasz, że to nie są pozory? - powiedział poważniejąc - Nie było miesiąca, żeby nie było słychać o zabójstwie jakiegoś wampira, poprzez ciebie. Zasłużyłaś sobie na taką opinię.
Spojrzałam na niego spode łba.
- To na jaką opinię sobie zasługuję, a jaką mam to dwie inne sprawy. Wracam do Jaspera, bo zaraz komuś stanie się krzywda.
Wstałam i w błyskawicznym tempie ruszyłam przed siebie. Po kilku minutach, wyskoczyłam z lasu na polanę przed domem. Zauważyłam, że Jasper siedzi na ziemi i z całych sił stara się nie wypić krwi ze szklanki, którą ciągle trzyma Alice. Zaczęłam się temu przyglądać. Twarz blondyna wykrzywił grymas i rzucił się w stronę Alice. Rosalie złapała go w pasie i wyrzuciła w powietrze. Jasper padł na ziemię z głośnym łomotem.
Podeszłam do trójki i uśmiechnęłam się blado do przyjaciela.
- Musimy zastosować inną taktykę.
Z lasu wyskoczył Edward i dołączył do rodziny, siedzącej na schodkach werandy.
- Jaką? - spytał Jazz.
- Chodź.
Wszyscy ruszyli za mną. Skierowaliśmy się do pokoju Jaspera. Podeszłam do blondyna i położyłam mu ręce na ramionach. Spojrzałam prosto w oczy i poczułam jak moje własne zakrywa przezroczysta warstwa.
- Wyjdźcie wszyscy - powiedziałam, odrywając wzrok od blondyna.
Nikt się nie sprzeciwił. Po kilku sekundach zostałam tylko z Jasperem. Ponownie spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Wybacz, ale muszę to zrobić - powiedziałam - Od tej chwili jedynym zapachem, który czujesz, to zapach krwi. Nic poza ludzką krwią. Tylko to czujesz.
Gdy tylko skończyłam mówić, przezroczysta warstwa zniknęła, a mój przyjaciel zamrugał gwałtownie i wstrzymał oddech. Posłałam mu współczujące spojrzenie i wyszłam, zostawiając go tam samego.
Zeszłam na dół i usiadłam w salonie, wraz z siostrami i resztą Cullenów. Na górze, a dokładniej w pokoju Jaspera, rozległ się głośny trzask. Jego rodzina wstała i pędem ruszyli w stronę pokoju wampira. Szybkim ruchem zastąpiłam im drogę.
- Nie idźcie tam - powiedziałam - Musi zostać sam.
- Bello, co mu zrobiłaś? - spytała z zaniepokojeniem Esme.
- Zahipnotyzowałam - wyjaśniłam - Czuje tylko zapach ludzkiej krwi. Nic więcej. Wiem, że to są dla niego tortury, ale inaczej się nie da. Za kilka dni przestanie mu to przeszkadzać. Będzie mógł żyć normalnie. Nie będzie musiał się zadręczać. Zaufajcie mi.
- Może oszalałem… - zaczął Emmett - Ale ci zaufam. Kto pomyślał… ufać Isabelli Marie Swan.
Zaśmiałam się.
- Zobaczysz… nie jestem taka za jaką mnie mają.
- Już to widzę - uśmiechnął się łobuzersko - Skoro taka nie jesteś, to czemu torturujesz mojego brata?
Na moje usta wkroczył złośliwy uśmieszek. Dawno z nikim nie żartowałam. Coś czuję, że bardzo polubię Emmetta. Podeszłam do wampira.
- Wiesz… tortury to moje hobby - powiedziałam żartobliwie.
Osiłek udał przerażenie i po chwili zaczął się śmiać, ale zaraz przestał, bo usłyszeliśmy bardzo głośny krzyk Jaspera. Po chwili blondyn znalazł się w salonie i spojrzał na mnie błagalnie.
- Błagam! Przestań! - jęknął - Ja nie wytrzymam!
Spojrzałam na niego smutno.
- Wybacz. Nie mogę tego zrobić. To dla twojego dobra. Obiecałam, że ci pomogę i tak zrobię.
Poczułam straszny gniew, spowodowany tym, że nie mogę w normalny sposób pomóc przyjacielowi, tylko skazuję go na tortury.
Isabella Marie Swan jest zbyt dumna, żeby po prostu zastosować hipnozę! Musi się pochwalić przed wszystkimi, że potrafi komuś pomóc! Jestem egoistką!
Odwróciłam się szybko i zacisnęłam dłonie w pięści. Zamknęłam oczy, żeby nikt nie widział co się ze mną dzieje. Otóż gdy jestem zła, poprzez mój dar, moje oczy się zmieniają. Wygląda to tak, jakby płonęły w nich ognie. Z tego co mówiły moje siostry, dopiero wtedy wyglądam na naprawdę groźną, ale to nie wszystko… Mogę coś podpalić. I nie ważne czy to przedmiot czy człowiek… Wzięłam kilka głębokich wdechów, lecz to nie pomogło.
Wypadłam na zewnątrz i otworzyłam oczy. Las natychmiast zapłonął.
- Bello! - usłyszałam krzyk Alice - Proszę, uspokój się! Błagam cię, Bello!
- Co się dzieje? - odezwał się Carlisle.
- Bella musiała wpaść w złość. Kiedy tak jest, jej oczy płoną i wszystko na co spojrzy, płonie. Czasem trudno zapanować nad nią. Nigdy do niej nie podchodzimy, bo możemy zginąć.
Ogarnęła mnie jeszcze większa złość. Ile to już razy wpadałam w gniew? Ile razy narażałam siostry na niebezpieczeństwo? Dlaczego do cholery nie potrafię tego opanować?! Dlaczego?!
Płomienie wystrzeliły do góry. Nagle poczułam silne ramiona obejmujące mnie w talii. Zamknęłam oczy i zaczęłam się szarpać, lecz na marne.
- Spokojnie, Bello - powiedział Jasper, tuż przy moim uchu - Uspokój się.
Zaraz, zaraz… Jak Jasper dał radę mnie złapać, skoro czuje zapach ludzkiej krwi? Gniew minął momentalnie, więc otworzyłam oczy. Spojrzałam na las i zamarłam. Wypaliłam kilkaset drzew. Wyplątałam się z objęć wampira i skupiłam się na ugaszaniu ognia. Nie ma co… Zanim ten las się odbuduje, miną wieki. Dobra, później się tym zajmę…
- Musimy porozmawiać - oznajmiłam i pociągnęłam Jaspera za sobą w las.
Szybko znalazłam tą polankę, na której byłam wcześniej. Usiedliśmy na samym środku łąki. Spojrzałam Jasperowi w oczy.
- O czym myślisz? - spytałam.
- Zastanawiam się o czym chcesz ze mną rozmawiać - wyjaśnił bez chwili namysłu.
- O czym jeszcze?
- Do czego dążysz, Isy? - zdziwił się.
Obdarzyłam przyjaciela szerokim uśmiechem.
- Nie spodziewałam się, że tak szybko pójdzie, ale… moje gratulacje. Nie będę cię już torturowała. Zakończyłeś właśnie naukę samokontroli.
Wampir się zdziwił, a później wciągnął gwałtownie powietrze. Spojrzałam mu w oczy i poczułam jak moje własne, zakrywa niewidzialna powierzchnia.
- Nie czujesz już zapachu krwi - zaczęłam i postanowiłam mu trochę pomóc - Twoja samokontrola jest już opanowana. Ludzka krew ci nie przeszkadza…
Jasper drgnął, a z moich oczu zniknęła niewidzialna warstwa.
- Dziękuję, Bello - powiedział.
- Nie ma za co. W końcu jesteś moim przyjacielem.
Wstałam szybko i razem wróciliśmy do pozostałych. Jasper wszedł do domu, żeby poinformować wszystkich, że już ma opanowaną samokontrolę, a ja usiadłam na trawie. Wbiłam palce w ziemię i zamknęłam oczy.
Zaczęłam skupiać się na otaczającym mnie lesie. Usłyszałam miliony szelestów, odgłosy rozrywającej się ziemi, pod wpływem wzrostu drzew.
Po pół godzinie otworzyłam oczy i szeroko się uśmiechnęłam. Las wygląda dokładnie tak, jak przed moim napadem złości. Wstałam z ziemi i otrzepałam spodnie. Odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu.
W salonie, Emmett pogrążył się w rozmowie z Rose, Jasper z Alice, a Edward zajął się oglądaniem telewizji. Zdziwiło mnie, że nie ma doktora i jego żony, ale najwyraźniej tak się zajęłam odbudowywaniem lasu, że nie zauważyłam, kiedy pojechali.
Nagle oczy Alice zaszły mgłą, ale już po chwili na jej twarz wkroczył szeroki uśmiech.
- Będziecie mieli gości - oznajmiła.
-------------------------------------------------------------------
No to jest i rozdział trzeci :D mam nadzieję, że się podoba, bo mi nie :( Jak zwykle spaprałam sprawę! A miałam się postarać :( Ehh... Postaram się z następnym rozdziałem :D
Jak myślicie? Kto jest tymi tajemniczymi gośćmi? Powiem, że piątka wampirów :) W tym dziewczyna, która jest zakochana w naszej wiewiórce :D Tzn. w Edwardzie :)
No to proszę was o szczere komentarze :D I żeby ich było jak najwięcej :)
Buziole kochani! :*
Hej! Przeczytałam wszystkie rozdziały i nawet po trzech stwierdzam, że to bardzo fajny blog. Nigdy nie spotkałam się z takim pomysłem, więc obserwuję Cię na bieżąco :) Ten rozdział bardzo fajny :) Naprawdę mi się podoba i ta sytuacja z Jasperem :) Obstawiam, że gośćmi Cullenów będą Denalczycy :P
OdpowiedzUsuńJeszcze raz powtórzę: Rozdział naprawdę świetny, pomysł na blog i sam blog boski <3 :)
Pozdrawiam i czekam na nn :* :)
Rozdział świetny:D Ciekawe jak Bella będzie zachowywać się w następny rozdziale:) Już nie mogę się doczekać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Dziewczyny bo popadne w samozachwyt :P No dobra... Już popadłam :D Dziękuję za miłe komentarze :) Naprawdę wiele dla mnie znaczą i są dla mnie motywacją, do kolejnych rozdziałów :) Jeszcze raz dziękuję :* <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział już nie mogę się doczekać kolejnego nn!Mam tylko nadzieje,że wstawisz go szybciej niż TEN!!!
OdpowiedzUsuńOhoho ciekawy rozdział. I jaki długi... Dobra dobra, czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńPewnie że Denalczycy, co nie?
UsuńNo oczywiście, że tak :)
UsuńOMG!!Rozdział BOBMA to jest" The Best "jak kazdy . To jest po prostu boskie! Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu kolejnych rozdziałów:) Z niecierpliwością czekam na kolejny:) Pozdrówki
OdpowiedzUsuńRozdział super... Ale nurtuje mnie pytanie czy Edward będzie z Bellą :)
OdpowiedzUsuńKiedyś napewno :) Zdradzę, że kolejnym rozdziale, będzie kilka faktów z życia Tanyi, które ukrywała przed wszystkimi, lecz Bella za pomocą daru, użytego w 1 rozdziale, wszystko powie :D Pokaże swoją wredną naturę Isabelli Marie Swan :)
UsuńHej hej hej :3 Masz bardzo fajnego bloga. Kiedy będzie nn? :)
OdpowiedzUsuńPostaram dodać się go w ten weekend :) Pracuje nad nim :)
OdpowiedzUsuńHejka :)
OdpowiedzUsuńFajny blog, fajne rozdziały, normalnie super! :*
Informuję cię o nn.
Pozdrawiam
Ola :)
Hey hi hello! Kiedy nn? Bo ja tu czekam i czekam i czekam...
OdpowiedzUsuńWprowadzę ostatnie poprawki :D Zastanawiam się nad sekretem Tanyi :D
UsuńA nn kiedy? :(
UsuńDziś wprowadze te diabelne poprawki i wstawiam :) Bynajmniej będę się starała :D
UsuńŚwietne nn ;] Już się nie mogę doczekać kolejnego ;] Co za goście? Pisz szybko :D
OdpowiedzUsuńUdało mi się nadrobić moje braki i skomentowałam kilka notek u cb. Luknij ;]
Aaa i u mnie pojawiło się nn po dłuuugim niebycie XD << pol-wampir-pol-wilkolak.blogspo.com>> Zapraszam, pozdrawiam, życzę weny, przepraszam, podziwiam i całuję :*
Zapraszam na następne nn :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ola