Proszę o słuchanie tej piosenki do tego opowiadania :-)
Od pewnego czasu, Bella źle się czuła. Zawroty głowy, bóle skroni.... Swoim stanem zaniepokoiła swojego ukochanego, Edwarda. Po tygodniu zawiózł ją do swojego ojca, który jest lekarzem...
Po wielu badaniach, Carlisle dowiedział się prawdy. Nie miał jednak pojęcia jak powiedzieć to Belli i bał się reakcji syna. Starannie ukrywał przed Edwardem swe myśli...
Jednak nadszedł dzień wizyty. Do drzwi gabinetu zapukał Edward. Carlisle wypowiedział ciche "Proszę" i drzwi się otworzyły. Stanęła w nich zdenerwowana Bella. Widząc zmartwioną minę doktora, złapała swojego ukochanego za rękę i mocno ścisnęła.
Zasiedli za biurkiem Carlisle'a. Edward się spiął, słysząc, że ojciec zagłusza swoje myśli. I wtedy doktor wypowiedział pięć słów, które zmieniły życie Belli i Edwarda diametralnie...
- Bello, jesteś chora na raka - wyszeptał cicho, ale dziewczyna i tak usłyszała.
Brunetka zamarła i przestała zwracać uwagę na otaczający ją świat. Na wrzeszczącego Edwarda, że to nie może być prawdą. Na Carlisle'a, próbującego uspokoić syna. Na całą rodzinę, która wbiegła na górę. Na otaczające ją drobne ramiona jej przyjaciółki. Wszystkie otaczające ją głosy, dochodziły do niej z daleka.
Dopiero po jakiejś godzinie przebiła się przez taflę otchłani. Nie zaczęła płakać, tak jak się tego każdy spodziewał. Nie zaczęła panikować, próbować wmówić samej sobie, że to zły koszmar....
Prawdę mówiąc, w te sześćdziesiąt minut ciszy i otępienia, pogodziła się ze swoim losem. Przyzwyczaiła się, że szczęście nigdy się do niej nie uśmiecha, więc nikt nie powinien się dziwić, że zachorowała.
Spojrzała na zrozpaczoną twarz ukochanego. Złapała go za dłonie i odwróciła głowę w stronę doktora.
- Czy jest możliwość, że wyzdrowieję? - spytała, chociaż w głębi duszy znała już odpowiedź na to pytanie.
Carlisle się skulił.
- Są minimalne szanse - odpowiedział przygnębionym tonem - Co nie zmienia faktu, że nie będziemy próbowali.
- Ile czasu mi zostało? - spytała bez ogródek.
- Rok - głos doktora się załamał.
Bella kiwnęła głową i wstała. Podziękowała i poszła do sypialni swojego narzeczonego. Usiadła na łóżku, a Edward obok niej. Wziął swą ukochaną w ramiona i gdyby tylko mógł, już by płakał.
- Kochanie, wszystko się ułoży - powiedziała Bella, pewnym siebie głosem - Został nam rok. Cieszmy się tym, co nam pozostało.
- Kochanie, wszystko się ułoży - powiedziała Bella, pewnym siebie głosem - Został nam rok. Cieszmy się tym, co nam pozostało.
- Nie! - zaprotestował wampir płaczliwie - Będziesz żyła. Musisz żyć!
Dziewczyna odsunęła się od Edwarda i złapała go za dłonie.
- Edwardzie... - zaczęła - Będę żyła. Nigdy nie odejdę - położyła dłoń na jego piersi - O ile będziesz o mnie pamiętał, będę żyła.
- Błagam, nie mów tak - załkał - Dobrze wiesz, że zawsze cię będę kochał i nigdy o tobie nie zapomnę.
Bella się uśmiechnęła i ponownie wtuliła się w pierś narzeczonego. Wampir objął ją w pasie.
- Nie rozmawiajmy już o tym - mruknęła - Cieszmy się tym rokiem, który nam został.
Edward się nie odezwał, chociaż miał ochotę krzyczeć na ukochaną, że ten rok to zbyt krótko. Wtulił twarz w jej włosy wdychając jej zapach. Wiedział, że musi coś wykonać, a w jego głowie zaczęła się rodzić pewna myśl...
Rok minął nie ubłagalnie szybko, a w życiu pary trochę się zmieniło. Przede wszystkim, Bella stała się panią Cullen. Uroczystość ślubna odbyła się miesiąc po tym, jak dziewczyna dowiedziała się o nowotworze.
Z dnia na dzień, Bella opadała z sił, aż w końcu straciła je kompletnie. Mimo iż nie chce zostawiać męża, przestała walczyć o życie, wiedząc, że i tak nie wygra.
Edward przebywa przy swojej żonie każdego dnia i nocy. Zrezygnował nawet z polowań z obawy, że może przegapić ostatnią sekundę z życia ukochanej. Jest na skraju załamania, wie, że może pomóc Belli, ale ta odrzuca jego propozycje.
Owszem, Bella zawsze marzyła, aby ukochany przemienił ją w wampira, krwiożerczą bestię, lecz ten odmawiał uparcie. Teraz role się odwróciły... On chce ją przemienić, ona stawia opór.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy, Bella wielokrotnie straciła przytomność. Chemioterapia przestała działać już po czterech miesiącach... W domu Cullen'ów panuje napięta atmosfera. Dla każdego Bella jest kimś bliskim. Nie mogą się pogodzić, że w przyszłości może jej zabraknąć na tym świecie.
Bella jęknęła i bardzo powoli otworzyła oczy. Z pomocą Edwarda usiadła na łóżku i uśmiechnęła się szeroko do rodziny. Oni jednak nie odwzajemnili tego gestu. Na twarzy każdego prawie każdego namalowała się rozpacz i przygnębienie. Dziewczyna spojrzała na ukochanego.
- Chciałabym się przewietrzyć - powiedziała bardzo słabym głosem.
Wampir kiwnął głową i chciał ją wziąć na ręce, lecz ona zaprotestowała. Ostatkiem sił zeszła z wysokiego, małżeńskiego łoża i powolnym krokiem skierowała się w stronę balkonu. Kiedy tylko doszła do celu swej wędrówki, opadła na leżak z głośnym sapnięciem.
Edward okrył ją starannie miękkim kocem i odszedł na niemą prośbę Rosalie, która nigdy nie żyła w dobrej komitywie z Bellą. Wampir znalazł się w salonie i zaczął przypominać człowieka płonącego na stosie. Wszyscy opuścili posiadłość Cullen'ów, aby dać porozmawiać Rose i Belli w spokoju. W prawdzie nikt nie wiedział o czym, ale mieli zaufanie do blondwłosej wampirzycy.
Bella spojrzała zaciekawiona na swoją szwagierkę. Nigdy ze sobą nie rozmawiały, a teraz nagle ona z nią zostaje... Mimowolnie chora się uśmiechnęła, a blondyna spróbowała odwzajemnić ten gest, ale wyszedł z tego grymas.
- Bello... - zaczęła swoim melodyjnym głosem - Zgódź się na przemianę. Edward...
- Nie, Rosalie - zaprotestowała dziewczyna - Nie zgodzę się na przemianę w wampira.
Blondynka westchnęła i usiadła na leżaku obok Belli.
- Nic z tego nie rozumiem - szepnęła - Gdy tylko poznałaś naszą tajemnicę, wiele razy kłóciłaś się z moim bratem, aby cię przemienił. Teraz tego nie chcesz... Możesz mi to wytłumaczyć?
Z gardła brunetki wydobył się kaszel, a ostatki sił, jakie miała w zanadrzu, wyparowały niczym kałuża w słoneczny dzień.
- Chciałam być wampirem, a Edward ciągle protestował, to prawda... - z każdym słowem, głos Belli był coraz słabszy - Ale odkąd zachorowałam... Moje postrzeżenie na to wszystko się zmieniło. Największym marzeniem mojego męża, było to, abym umarła jak człowiek. Tak też się stanie.
Rosalie pokręciła głową tak szybko, że jej twarz się rozmyła.
- Tak, to było jego marzenie... Ale do diabła! - podniosła głos - On cię kocha i nie chce cię stracić! W końcu i tak doszło by do przemiany, bo nie raz słyszałam jak rozmawiał na ten temat z Carlisle'em! - oczywiście to było kłamstwo, ale Rose miała nadzieję, że w ten sposób jakoś ją przekona - On cię kocha Bello! Zrozum to wreszcie do cholery! Pomyśl co się stanie, gdy odejdziesz? - jej głos odrobinę złagodniał i przybrał wręcz błagalny ton - On również będzie chciał się zabić. Życie bez ciebie nie ma dla niego żadnego sensu. A Esme i Carlisle? Chcesz ich zostawić? Przecież oni kochają cię jak własną córkę. Oni również nie chcieliby, aby ciebie zabrakło. No wspomnę już o Alice. Jesteście jak najlepsze na świecie siostry. Jesteście przecież przyjaciółkami. Ona cię kocha. Nie możesz jej samej zostawić! Jeśli ciebie zabraknie, ta rodzina już nie będzie taka sama! Każdy będzie cierpiał przez całą wieczność, że nie dali rady, aby cie uratować!
I wtedy to się stało... Po raz pierwszy od roku, Bella się rozpłakała. Ukryła twarz w dłoniach, a jej ciałem wstrząsnęły potężne dreszcze, czemu towarzyszył jeszcze ostry kaszel. Bella czuła, że zostało jej niewiele czasu. Jedynie kilka minut...
- Przepraszam - wyszeptała jedynie i poczuła wokół talii, silne ramiona swojego męża. Wtuliła twarz w jego koszulę - Ale ja chcę to zakończyć jak należy. Nie chcę się przemieniać w wampira - ponownie zaniosła się płaczem.
- Już kochanie - szepnął Edward, łamiącym się głosem - Nie przemienimy cię, jeśli nie chcesz. Nie możemy cię do tego zmusić.
- Obiecujesz? - spytała.
- Obiecuję.
Serce Belli zaczęło dziwnie bić. Ciszej, mniej miarowo i co chwile przerywało swój rytm. Jej oczy - dawniej czekoladowe z iskrą, teraz straciły swój blask - zaszły dziwną mgłą. Osunęła się w ramionach Edwarda, a wszyscy zebrali się wokół chorej.
Edward nachylił się do jej ucha.
- Wybacz mi, kochanie - wyszeptał.
Zszedł ustami na jej szyje i obnażył zęby. Wbił kły w szyję ukochanej, wprowadzając jad w żyły, z nadzieją, że Bella mu kiedyś wybaczy złamanie obietnicy...
I na pewno się nie pomylił...
------------------------------------------------------------------------------------
Witam was kochani <3
Jak wam się podoba to opowiadanko? :) Szczerze powiedziawszy, ja jestem zadowolona - PIERWSZY RAZ!! :)
To opowiadanie pisałam już dawno dawno dawno dawno dawno dawno i jeszcze milion razy dawno temu :) Lecz dopiero dziś zebrałam swoje cztery litery w troki i przepisałam wszystko na lapka i dokończyłam historię :)
Do pisania tego, natchnęła mnie ta piosenka, którą podałam powyżej :) Normalnie pierwszy raz jestem z siebie dumna! :D
Ja już kotki wy moje nie przynudzam :**
Do napisania pyszczki moje :**
Pisała dla Was...
Zwariowana Natalia <3